Historia Regionu
Tomaszów Lubelski Bełz Rawa Ruska
Działania wojenne w rejonie Lubyczy Królewskiej w dniach 9-11 września 1914 r.
Wielka Wojna (1914-1918), która po II wojnie światowej została określona mianem „pierwszej”, jako wojna „nie nasza”, nie znalazła właściwego miejsca w powojennej historiografii, która skupiła się na wydarzeniach ostatniego światowego konfliktu. Aby zrozumieć istotę działań militarnych na poszczególnych frontach, należy sięgnąć do opracowań historycznych z dwudziestolecia międzywojennego lub opracowań obcojęzycznych. W chwili obecnej coraz częściej pojawiają się opracowania dotyczące I wojny światowej, co wynika ze wzrostu zainteresowania i świadomości historycznej społeczeństwa. Wpływ na to ma, niewątpliwie, Internet, który ułatwia nam dostęp do różnych opracowań polskojęzycznych i obcych, podejmujących tematykę Wielkiej Wojny. Oddziałuje to pozytywnie na upamiętnienie historyczne działań militarnych z tamtego okresu poprzez oznaczenie znakami turystycznymi miejsc walk oraz zadbanie o cmentarze wojenne, powstałe w latach 1914-1918.
Podczas rutynowej kwerendy materiałów dotyczących regionu Tomaszów Lubelski-Bełz-Rawa Ruska, autorzy niniejszego opracowania „odkryli”, że w dniach od 9 do 11 września 1914 r. przez rejon Lubyczy przetoczyła się niezwykle ważna strategicznie linia frontowa walk pomiędzy wojskami austro-węgierskimi a rosyjskimi. W dostępnej literaturze polskojęzycznej marginalnie wspominana jest linia Lubyczy ze wskazaniem, że jej przełamanie przez Rosjan miało decydujące znaczenie w ostatecznej klęsce w 1914 r. wojsk Austro-Węgier na froncie lwowskim i na południu Lubelszczyzny oraz wycofaniu się tych wojsk za rzekę San[1]. Bitwa, którą autorzy określili jako „bitwa pod Lubyczą Królewską”, stanowiąca ważny element drugiej bitwy lwowskiej[2], a będąca następstwem wielu czynników na całym froncie galicyjskim, jest obiektem badań historycznych pomijanym i uogólnianym, co nie pokazuje jej rzeczywistego znaczenia. Sama bitwa pod Lubyczą Królewską w literaturze rosyjskiej i niemieckojęzycznej opisywana jest jako jedna z „bitew galicyjskich”, a w rosyjskiej także jako „bitwa pod Tomaszowem”.
Autorzy postarają się, opierając się na obcojęzycznej literaturze historycznej[3] naświetlić przebieg wydarzeń, jakie rozegrały się w dniach 9-11 września 1914 r. w okolicach Lubyczy Królewskiej i uzasadnić, że miały one na tyle duże znaczenie militarne, aby można było wyodrębnić spośród licznych bitew i potyczek na froncie galicyjskim nową, oddzielną bitwę pod Lubyczą Królewską. Wykreowanie nowego produktu historycznego, jakim byłaby bitwa pod Lubyczą Królewską, pozwoli bardziej wypromować nowe miasto, Lubyczę Królewską, oraz właściwie upamiętnić znajdujący się w jego pobliżu, w lesie za nieczynną stacją kolejową, „zapomniany” cmentarz austro-węgierski z czasów I wojny światowej, gdzie zapewne znajdują się, będące wynikiem m. in. tej bitwy, zbiorowe mogiły żołnierzy[4].
Artykuł nie wyczerpuje tematyki dotyczącej działań wojennych w opisywanym okresie i nie jest opracowaniem monograficznym, lecz stara się pokazać, że w badaniach historycznych warto opierać się na różnorodnej literaturze i źródłach, aby znaleźć i właściwie zrozumieć wydarzenia z lat minionych. Powinien on stać się przyczynkiem do dyskusji i dalszych, bardziej wnikliwych, opracowań tematyki związanej z obroną przez wojska austro-węgierskie linii Lubyczy, bitwą pod Lubyczą Królewską i „zapomnianym” lubyckim cmentarzem.
Mapa 1. Bitwa pod Lubyczą Królewską 9-11 września 1914 r.
Źródło: E. Wißhaupt, op. cit., s. 512, szkic 7.
Zaostrzające się od końca XIX w. konflikty między europejskimi mocarstwami, skupionymi w dwóch antagonistycznych blokach polityczno-militarnych, Trójprzymierzem, stanowiącym państwa centralne (Niemcy, Austro-Węgry, Włochy) i Trójporozumieniem, nazywanym potocznie Ententą (Anglia, Francja, Rosja), doprowadziły do wybuchu Wielkiej Wojny, która dzisiaj w historiografii określana jest jako I wojna światowa (1914-1918). Bezpośrednią przyczyną wybuchu wojny był zamach 28 czerwca 1914 r. w Sarajewie, stolicy Bośni. W wyniku tego wydarzenia śmierć ponieśli: następca tronu Austro-Węgier, arcyksiążę Franciszek Ferdynand i jego małżonka Zofia. Zamachu dokonał Gawryło Princip, członek niewielkiej organizacji Młoda Bośnia, powiązanej ze wspieraną przez Rosję serbską organizacją terrorystyczną Czarna Ręka. W 1914 r. nikt zapewne nie spodziewał się rozmiarów i okrucieństwa, jakie miały przynieść ze sobą działania wojenne. Od wojny austro-serbskiej, poprzez wojnę europejską, doszło w końcu do konfliktu o zasięgu światowym. Prowadzone na niespotykaną dotychczas skalę działania militarne przyniosły śmierć milionów żołnierzy i ludności cywilnej oraz olbrzymie zniszczenia materialne. Podczas działań wojennych na szeroką skalę wykorzystane zostały, wynalezione na przełomie XIX i XX w. nowoczesne środki niszczące, spośród których szczególną rolę spełniały: karabin maszynowy, artyleria wielkokalibrowa i szybkostrzelna oraz granaty zaczepne i obronne.
Już od samego początku Wielkiej Wojny jednym z podstawowych frontów była Galicja i południowa Lubelszczyzna, gdzie w kampanii 1914 r. stanęły naprzeciw siebie armie o łącznej liczbie ok. 1,7 miliona żołnierzy; po stronie Austro-Węgier ok. 1 milion żołnierzy i Rosji ok. 700 tysięcy żołnierzy. Naczelną Komendę austro-węgierskiej Armii[5], odpowiedzialną za przebieg operacji militarnych, tworzyli: wódz naczelny marszałek polny arcyksiążę Fryderyk Habsburg i szef sztabu generalnego gen. piechoty Franz Conrad von Hötzendorf. Wojska austro-węgierskie skupione były w czterech armiach: 1. Armii gen. Victora Dankla, 2. Armii gen. Eduarda von Böhma-Ermolliego[6], 3. Armii gen. Rudolfa von Brudermanna i 4. Armii gen. Moritza von Auffenberga. Główne zadanie przypadło 1. i 4. Armii, których celem było oskrzydlenie rosyjskich armii, skoncentrowanych pomiędzy Wisłą i Bugiem, i uderzenie na ich tyły. Natomiast Armie 2. i 3. miały za zadanie zabezpieczyć tyły i ochronić Lwów.
Szczególną rolę w działaniach militarnych w części frontu galicyjskiego, na którym miała miejsce opisywana bitwa pod Lubyczą Królewską, odegrał arcyksiążę Józef Ferdynand Salwator (1872-1942). Arcyksiążę Józef Ferdynand stał na czele tzw. „Grupy Arcyksięcia”, składającej się z XIV Korpusu, będącego oficjalnie w składzie 3. Armii, która 24 sierpnia 1914 r. zostaje odesłana do pomocy 4. Armii. Grupa Arcyksięcia 28 sierpnia przekracza rzekę Sołokiję i od razu staje do walki. 2 września powołano „Grupę Pościgową”, nad którą arcyksiążę Józef Ferdynand obejmuje dowództwo. W jej skład wchodzą cztery dywizje: 4. i 13. z II Korpusu 4. Armii oraz 3. i 8. z XIV Korpusu 3. Armii. Współpracują z nimi znajdujące się w pobliżu 2. i 9. Dywizje Kawalerii[7]. Ważną rolę w omawianej bitwie odegrały Tyrolskie Pułki Strzelców Cesarskich[8], które stanowiły elitarną formację piechoty Monarchii Habsburskiej. Wszystkie cztery pułki weszły w skład XIV Korpusu i były częścią Grupy Arcyksięcia. 1., 3. i 4. pułki strzelców tyrolskich znajdowały się w składzie 8. Dywizji[9], a 2. pułk strzelców tyrolskich w 3. Dywizji[10]. Z XIV Korpusem stale współpracują znajdujące się w pobliżu 2. i 9. Dywizje Kawalerii, których zadaniem było wspieranie działań Grupy Pościgowej.
Fot. 1. Arcyksiążę Józef Ferdynand Salwator (*Salzburg 24.V.1872, +Wiedeń 28.VIII.1942), pretendent do tronu Toskanii (1908-1921).
Źródło: M. Czechowski, Dynastia habsbursko-lataryńska, [w:] http://herbypolskie.strefa.pl/HIST_pages/habsb_lotar.htm [dostęp: 24 III 2016].
Rosjanie przeciwko wojskom austro-węgierskim wystawili pięć armii: 3. gen. Nikołaja Władimirowicza Ruzskiego[11], 4. gen. Antona Jegorowicza von Zalcy (Saltza), 5. gen. Pawła von Plehwego, 8. gen. Aleksieja Aleksiejewicza Brusiłowa i 9. gen. Platona Aleksiejewicza Leczickiego. Rosyjska 3. Armia, która bezpośrednio bierze udział w bitwie pod Lubyczą Królewską, składa się z 12 dywizji piechoty, 4 dywizji kawalerii i 192 batalionów. Siły te wchodziły w skład IX, XI i XXI Korpusów. Pierwotny plan dowództwa rosyjskiego, jak to określano, był w tzw. „starym” stylu i zakładał, że należy atakować wroga, nie czekając na przybycie sił z głębi kraju. Według rosyjskiej koncepcji strategicznej ofensywa to jedyny sposób wygrania wojny. W rezultacie Rosjanie przechodzą do ataku na całym froncie galicyjskim, a głównym ich celem było przebicie się na tyły wroga i uniemożliwienie mu odwrotu[12]. Głównodowodzącym rosyjskimi armiami był wielki książę, gen. kawalerii i gen. adiutant Mikołaj Mikołajewicz Romanow (młodszy), a szefem sztabu generalnego gen. Nikołaj Januszkiewicz. Natomiast szefem sztabu Frontu Południowo-Zachodniego został gen. Michaił Wasiljewicz Aleksejew.
Po początkowych sukcesach wojsk austro-węgierskich w bitwach pod Kraśnikiem (23-25 sierpnia) i Komarowem (26 sierpnia - 2 września)[13] szala zwycięstwa przechyla się na stronę Rosjan. Przyjęta przez Rosjan strategia przynosi wymierne efekty już pod koniec sierpnia. Rosyjska 3. Armia pod dowództwem gen. Ruzskiego na kierunku lwowskim pokonuje kolejno w bitwach nad rzekami Złotą Lipą (26-27 sierpnia) i Gniłą Lipą (29-30 sierpnia) austro-węgierską 3. Armię pod dowództwem gen. von Brudermanna. 2 września głównodowodzący wojskami austro-węgierskimi, gen. Franz Conrad von Hötzendorf, wydał rozkaz wycofania się 3. Armii na linię rzeki Wereszycy. Spowodowane to było informacją gen. Brudermanna o fatalnym stanie armii, która według niego nie wytrzyma jeszcze 6 dni, aby została odciążona przez zwycięskie dywizje 4. Armii, ponieważ front posuwał się o wiele wolniej niż planowano. W wyniku tego rozkazu w nocy z 2 na 3 września wojska austro-węgierskie bez walki wycofały się ze Lwowa. Upadek Lwowa wywołał ogromne wrażenie po obu stronach frontu; wrażenie, przewyższające niewątpliwie jego istotną doniosłość[14].
Celem dowództwa austro-węgierskiego w drugiej bitwie lwowskiej (6-11 września), który początkowo częściowo osiągnięto, było oskrzydlenie nieprzyjaciela na południu i na północy od Lwowa i w ten sposób zmuszenie go do opuszczenia świeżo zdobytego miasta. Idąca z pomocą 4. Armia gen. Auffenberga, atakując w kierunku Lwowa, ściągnęła na siebie kontrofensywę Rosjan, którą zatrzymuje 7 września w zaciętych walkach, toczących się przeważnie pod Magierowem. Dzięki temu odciążone austro-węgierskie korpusy 2. i 3. Armii przechodzą do kontrofensywy i 8 września przekraczają linię Wereszycy. Postępy zrobione zostały zwłaszcza na południu od Lwowa i 10 września wojska osiągnęły linię Janów-Mszana-Stawczany aż po Mikołów, ważny przyczółek mostowy nad Dniestrem. W tym czasie znajdujące się już tylko 14 km od Lwowa wojska austro-węgierskie wzięły do niewoli 10 tys. rosyjskich żołnierzy i zdobyły kilkadziesiąt dział. Był to niewątpliwie sukces, ale jednak zbyt mały, a zwłaszcza zbyt późny, aby odciążyć armię gen. Auffenberga, której sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Rosjanie skupiali przeciw gen. Auffenbergowi coraz to większe siły, aby tylko nie dopuścić do jego postępów na wschód, co mogło doprowadzić nie tylko do oskrzydlenia sił rosyjskich skupionych pod Lwowem i utraty tego miasta, ale wbiciem się gen. Auffenberga klinem pomiędzy dwie południowe i dwie północne armie rosyjskie w taki sposób, że ich odwrót na wielką skalę byłby nieunikniony. Przeciwko dziewięciu dywizjom gen. Auffenberga w bitwie pod Magierowem i Rawą Ruską stanęła cała armia gen. Ruzskiego, jednak silny opór wojsk austro-węgierskich nie pozwolił Rosjanom przejść do ofensywy.
Niekorzystny zwrot w sytuacji Austro-Węgier spowodował rozwój wypadków w północnej części frontu. Okazało się, że dowództwo austro-węgierskie zbyt optymistycznie oceniło swoje szanse pomiędzy Wisłą a Bugiem. Pobita pod Komarowem rosyjska 5. Armia gen. Plehwego szybko zorientowała się, że ma przed sobą słabe siły nieprzyjaciela i zamiast wycofać się w stronę Brześcia, jak przewidywało naczelne dowództwo austro-węgierskie, Rosjanie wstrzymali odwrót i przeszli do kontrataku. Już 5 września ten zwrot odczuła osłabiona Grupa Arcyksięcia. Korpusy gen. Plehwego zaczęły spychać wojska Arcyksięcia w kierunku Zamościa, co 7 września zmusiło Austro-Węgrów do znacznego wycofania się na południe. Cofający się Arcyksiążę sprowadzał masę rosyjskiej 5. Armii na lewe skrzydło 4. Armii gen. Auffenberga, które w tym czasie silnie było atakowane w okolicach Rawy Ruskiej. Kiedy 10 września widać było, że arcyksiążę Józef Ferdynand, z powodu znacznego osłabienia jego wojsk, które było wynikiem zbyt intensywnego udziału jednostek w bezpośrednich walkach, długotrwałego marszu oraz dużych strat, nie jest w stanie utrzymać się na linii Lubyczy, a na jego prawym skrzydle rosyjskie V i XVII Korpusy wbijają się klinem na Narol i Cieszanów, wchodząc pomiędzy austro-węgierskie armie gen. Dankla a gen. Auffenberga, gen. Auffenberg, dotąd niepobity, zmuszony zostaje cofnąć swoje lewe skrzydło na linię Smolin-Horyniec. 11 września okazało się, że po sukcesach Rosjan odwrót gen. Dankla za rzekę San jest nieunikniony z powodu naporu wroga i gen. Conrad nakazuje przerwanie walk i odwrót wszystkich armii za linię Sanu[15].
Mapa 2. Front austriacko-węgiersko - rosyjski przed bitwą pod Lubyczą Królewską 9 września 1914 r.
Źródło: E. Glaise-Horstenau, Österreich-Ungarns letzter Krieg 1914-1918, Title 2 : [Das Kriegsjahr 1915], Beil 1, Wien 1931, s. 94, szkic 14.
Aby zrozumieć, w jaki sposób doszło do utworzenia austro-węgierskiej linii obronnej w rejonie Lubyczy Królewskiej, jako głównej części ukształtowanego w dniach 9-11 września frontu, biegnącego od Narola do Rzyczek, a następnie podjętej przez oddziały dowodzone przez arcyksięcia Józefa Ferdynanda próby obrony tej linii, co doprowadziło do bitwy pod Lubyczą Królewską, należy ponownie cofnąć się do momentu odwrotu wojsk austro-węgierskich po ich zwycięstwie pod Komarowem. Wydzielona Grupa Arcyksięcia i 4. Armia gen. Auffenberga pod Komarowem pokonały wojska rosyjskie, ale ich nie zniszczyły, lecz jedynie zmusiły do odwrotu. To spowodowało, że po otrzymaniu posiłków Rosjanie przystąpili do ofensywy. Gen. Conrad mylnie uważał, że rosyjska 3. Armia podjęła ofensywę celem przerwania frontu w rejonie od linii Żółkiew-Jaworów do Sanu. Nie weryfikując tych danych, w ogólnym zamieszaniu, 3 września podejmuje decyzję o odwrocie 4. Armii. Armia ta 4 września przekracza rzekę Sołokiję i udaje się bez styczności z wrogiem w kierunku Rawy Ruskiej, pozostawiając II Korpus i XIV Korpus Arcyksięcia po drugiej stronie rzeki. Arcyksiążę po stwierdzeniu, że wróg nadal wycofuje się za Hrubieszów, odsyła także celem wsparcia 4. Armii najpierw 2. Dywizję Kawalerii[16], a następnie własną 3. Dywizję, którą rzuca w kierunku Bełza, w celu nawiązania współpracy z XVII Korpusem.
Rosjanie, przyjmując ofensywę 9., 4. i częściowo odnowioną 5. Armią, uderzają w rejon działania 1. Armii gen. Dankla. To mocne uderzenie wojsk rosyjskich nie wprowadza jeszcze stanu krytycznego w 1. Armii, jednak Naczelna Komenda Armii wydaje Grupie Arcyksięcia, składającej się w tym momencie z II Korpusu i 8. Dywizji XIV Korpusu (wspieranej przez 2. Dywizję Kawalerii), a wzmocnionej dodatkowo 9. Dywizją Kawalerii, rozkaz wyruszenia z natychmiastową pomocą 1. Armii. Jednocześnie Arcyksiążę otrzymuje rozkaz zabezpieczania tyłów 4. Armii, co z powodu rozpiętości frontu było sprzeczne z poprzednim rozkazem. W związku z tym Arcyksiążę podejmuje samodzielną decyzję o wyruszeniu w kierunku Zamościa, celem wsparcia 1. Armii. W nocy z 4 na 5 września do Arcyksięcia dociera wiadomość o zajęciu Zamościa przez 1. Dywizję Kozaków Dońskich i wydarzenie to tylko utwierdza go w przekonaniu o potrzebie marszu na zachód. Pod wieczór, 5 września po całodziennym marszu, Grupa Arcyksięcia znalazła się w trudnym położeniu, ponieważ została niespodziewanie oskrzydlona z trzech stron przez przeważające siły wroga.
Tego samego dnia, 2. Dywizja Kawalerii pod Bełzem napotyka na duże siły wroga i ostrzega Arcyksięcia, że jego tyły są zagrożone. 3. Dywizja stara się ominąć wroga, zbacza z drogi i udaje się w kierunku Korczmina, aby następnie przez Uhnów dotrzeć do skrzydła XVII Korpusu. Do sztabu Naczelnej Komendy Armii dociera wiadomość o włączeniu się do walki wszystkich pobitych pod Komarowem rosyjskich korpusów oraz że Rosjanie przesuwają swoje kompanie 3. Armii w kierunku na Rawę Ruską. To zdezorientowało sztab Naczelnej Komendy Armii, nie zdający sobie sprawy z wielkości zagrożenia i zamiarów Rosjan, których celem było połączenia 3. i 5. Armii. Następnego dnia cofająca się 3. Dywizja, a szczególnie wchodzący w jej skład 2. pułk strzelców tyrolskich, którego dowódcą był Alexander von Brosch-Aarenau, w rejonie Hujcza (obecnie Gicze) znalazła się w tragicznym położeniu. Wychodząc na kilkukrotnie większe siły wroga, w dwudniowych walkach Austro-Węgrzy tracą ponad 2 tys. ludzi oraz dowódcę, płk. von Broscha, i z trudem wycofują się w kierunku Rzyczek. W tym samym czasie pozostała za Sołokiją cześć Grupy Arcyksięcia, otoczona i naciskana przez wroga, znajduje w odwrocie. 8 września 8. Dywizja i II Korpus zajmują linię góra Machnów - Jarczów - Wieprzowe Jezioro - Pańków. Grupa Arcyksięcia wspierana jest przez 2., 10. i 11.[17] Dywizje Kawalerii. Rosjanie wykorzystują lukę pomiędzy 1. a 4. Armią, wciskając się w nią, co zmusza wojska austro-węgierskie do odwrotu i formowania nowej linii obrony w rejonie Lubyczy Królewskiej. W tym momencie stało się już jasne, że Rosjanie postanowili rozstrzygnąć walkę poprzez oskrzydlenie 4. Armii. Cała nadzieja powstrzymania rosyjskiej ofensywy i ewentualnego odwrócenia losów kampanii spoczęła na barkach Grupy Arcyksięcia, która 9 września jest w odwrocie i stara się uformować linię obrony pod Lubyczą Królewską[18].
Bezpośredni wpływ na uformowanie się linii obronnej właśnie pod Lubyczą Królewską miały wydarzenia, które rozegrały się w dniach 8-9 września, stąd bardzo ważne wydaje się dokładniejsze prześledzenie losów poszczególnych jednostek wojskowych, biorących udział w bitwie pod Lubyczą Królewską. O świcie, 8 września, rosyjska 3. Armia, pomimo ciężkich walk na froncie, nadal przedłużała powolne wypieranie wojsk austro-węgierskich w kierunku Rawy Ruskiej, a jej IX i XI Korpusy zajmowały nowe pozycje. Z czasem jednak rosyjska ofensywa napotykała na coraz większy i bardziej stanowczy opór wroga. W rejonie działania rosyjskiej 8. Armii pod miejscowością Walddorf[19] wojskom austro-węgierskim udało się przerwać front na styku X i XII Korpusów. Sytuację tę przede wszystkim odczuł X Korpus, który poprosił o wsparcie. Także centralna cześć rosyjskiej 8. Armii na styku austro-węgierskich 2. i 3. Armii napotyka silny opór. Początkowo doprowadziło to do zatrzymania frontu, a w kilku miejscach wojska austro-węgierskie przeszły nawet do kontrataku, co zmusiło korpusy rosyjskiej 8. Armii do przejścia do obrony[20].
W tym samym czasie, 8 września, część Grupy Arcyksięcia (8. Dywizja XIV Korpusu) po ciężkich walkach, jakie miały miejsce 7 września pod Telatynem, w strasznym deszczu, nadal kontynuuje odwrót[21]. 3. Dywizja XIV Korpusu, wycofująca się w ciągłej walce spod Hujcza, wieczorem 7 września dociera do Michałówki, gdzie udaje się im przy współpracy z 4. Dywizją Kawalerii zorganizować prowizoryczną linię obrony i powstrzymać całkowitą klęskę. Cały czas jednak znajduje się ona pod ciągłym atakiem rosyjskiej 32. Dywizji z XI Korpusu[22].
Po opanowaniu terenów w rejonie Uhnów-Michałówka rosyjska 32. Dywizja 7 września przeprowadza ofensywę w kierunku południowym. Uderza wzdłuż torów kolejowych na Rzyczki, co ma na celu połączenie się z 11. Dywizją, aby razem zaatakować flanki pozycji austro-węgierskich i tym samym ułatwić bezpośredni atak dla 11. i 78. Dywizji. Przemarsz 32. Dywizji zostaje powstrzymany przy podejściu w rejon stacji kolejowej Zielona, gdzie w lesie napotyka na zacięty opór wojsk c.k[23]. Austro-Węgrzy pospiesznie obsadzili pozycje w lesie wojskami 4. Dywizji Kawalerii i częściami 3. Dywizji. Teren leśny i mokradła sprzyjały obronie, co pozwoliło wojskom c.k. na utworzenie w niektórych miejscach nawet podwójnej linii obrony. Rosjanie, nie tracąc czasu, próbują zaskoczyć wroga pomiędzy godziną 100 a 300 w nocy. Jednak po chwilowym sukcesie zmuszeni zostali do odwrotu. Dopiero 8 września około godziny 1100 udaje się Rosjanom odeprzeć wroga ze stacji Zielona i ruszyć na linię Rzyczki-Hrebenne. Czas, który dzięki temu uzyskali Austro-Węgrzy, pozwala im na zorganizowanie nowej, lepszej, linii obrony. XVII Korpus zajmuje stanowisko od Rzyczek po Magierów, a 3. Dywizja od Rzyczek do Hrebennego[24]. Walki przenoszą się w rejon Rzyczek, gdzie ginie między innymi syn szefa austro-węgierskiej Naczelnej Komendy Armii, Herbert Conrad von Hötzendorf[25].
W tym czasie, 8 września wycofujący się 3. pułk strzelców tyrolskich z 8. Dywizji dociera do góry Machnów, dokładnie w miejsce, gdzie przebiegała granica Galicji z Rosją. Żołnierze od razu przystępują do szykowania pozycji obronnych, ponieważ Rosjanie stanowili bezpośrednie zagrożenie z dwóch kierunków. Pozycję na pierwszej linii zajął kpt. Moritz Schön na czele 1. batalionu 3. pułku strzelców tyrolskich, a pozostałe jednostki 8. Dywizji utworzyły linię w kierunku północno-zachodnim. Dzień ten dla wojsk austro-węgierskich, znajdujących się pod Machnowem, był wyjątkowo spokojny. Rosjanie nie zaatakowali aż do wieczora. Żołnierzom wydano ciepłe posiłki i znalazł się nawet czas na kawę. W nocy pogoda się poprawiła, a płonące łuny wyraźnie wskazywały, gdzie znajdują się rosyjskie kolumny. Dopiero rano, 9 września zauważono pierwsze rosyjskie patrole, a z czasem zbliżające się wojska. Rosjanie rozpoczęli ostrzał, lecz, bojąc się podejść bliżej, nie osiągali celów. Rosyjski ogień nasilał się, jednak nadal nie robił żadnych szkód. Wojska austro-węgierskie czuły się tak pewnie, że pomimo ostrzału, kuchnia polowa rozwoziła kawę.
Zanim jednak Rosjanie podeszli do znajdujących się na pozycjach na górze Machnów wojsk austro-węgierskich, niespodziewanie, o godzinie 1145 ze sztabu nadszedł rozkaz wycofania się całej 8. Dywizji w kierunku Lubyczy. Nie dla wszystkich rozkaz odwrotu był zrozumiały, ponieważ pozycja wydawała się dogodna dla obrony. Rosjanie, zorientowani w sytuacji, nasilają atak, co przynosi coraz większe straty w wycofujących się wojskach c.k. Jednym z głównych powodów wycofania bez walki 8. Dywizji była decyzja sztabu 4. Armii. Wpływ na odwrót miał ruch rosyjskiego XXI Korpusu, który odebrano jako chęć obejścia przez Rosjan obrony Rawy. Brano pod uwagę, że ruch XXI Korpusu może być przeprowadzony dla zmylenia, jednak tym razem austro-węgierski sztab nie chciał popełnić błędów. Wycofywanie się nakazano przez most w Rudzie Żurawieckiej, zalecając spokój i nie dopuszczanie do mieszania się jednostek. Zabezpieczenie odwrotu 8. Dywizji przypadło 9. Dywizji Kawalerii, a oddziały 5. i 6. kompanii otrzymały rozkaz, aby po przejściu ostatnich grup i przejechaniu pociągu, wysadzić mosty. W czasie walk 9 września ciężko ranni zostają: zastępca dowódcy 2. batalionu kpt. Kichwend, por. Reiss i por. Urbanek z 1. batalionu, a por. Majer z 3. batalionu dostaje się do niewoli[26].
W rejonie działań II Korpusu już od godziny 500 rano następuje rosyjski atak z kierunków: Polany-Dąbrowa (V Korpus) i Dzierążnia-Zwiartów (XVII Korpus). V Korpus po walkach w lasach na północ od Tomaszowa wypiera z tego rejonu 2. Dywizję Kawalerii oraz 4. Dywizję II Korpusu, a o godzinie 1600 zajmuje Tomaszów Lubelski, biorąc ponad 1 tys. jeńców i dużo pozostawionej broni. XVII Korpus w tym czasie, po ataku na pozycje w rejonie Majdanu Górnego, bierze do niewoli 800 osób. XXI Korpus rosyjskiej 3. Armii atakuje na linii Jarczów-Nowosiółki. Rosjanie, mając na celu wspólny atak 10 września V i XVII Korpusów na Rawę Ruską, wieczorem 9 września zajmują swoimi poszczególnymi dywizjami Przeorsk (69. Dywizja), Żurawce (44. Dywizja) i Machnów (33. Dywizja)[27].
9 września wojska austro-węgierskiej 4. Armii gen. Auffenberga wzmacniają swoje pozycje na froncie od Hrebennego do Magierowa i tylko Grupa Arcyksięcia jest w odwrocie, której 8. Dywizja dociera do Lubyczy, a 4. i 13. Dywizja II Korpusu opuszcza Tomaszów. Dwa rosyjskie lewoskrzydłowe V i XVII Korpusy 5. Armii po walce zajmują wieczorem linię Pasieki - Tomaszów - Majdan Górny - Nedeżów. Te duże rosyjskie siły (7 dywizji piechoty i 3 kawalerii) znajdowały się o 10-12 km od rozbitej Grupy Arcyksięcia, która wycofała się na Narol (2. i 9. Dywizje Kawalerii), linię Łukawica-Kołajce (4. i 13. Dywizja Piechoty) i linię Lubycza-Hrebenne (8. Dywizja oraz 10. i 11. Dywizje Kawalerii). Równocześnie od Hrebennego do Rzyczek stacjonuje 3. Dywizja[28]. W czasie odwrotu II Korpusu przez Bełżec dostaje się on pod ostry ostrzał artylerii rosyjskiej 5. Armii, i tylko z powodu złej komunikacji pomiędzy rosyjskimi armiami nie dochodzi do jego całkowitego pogromu, a tym samym rozstrzygnięcia bitwy już na tym odcinku linii frontu[29].
Można przyjąć, że jeszcze do 9 września funkcjonował w pewnym stopniu główny plan austro-węgierskiego dowództwa, który zakładał uderzenie 2. i 3. Armii w celu odbicia z rąk rosyjskich Lwowa. W tej koncepcji strategicznej austro-węgierskiej 4. Armii miało przypaść zabezpieczenie frontu w kierunku północno-zachodnim od Lwowa[30]. Wieczorem wszyscy, oprócz Naczelnej Komendy Armii, byli przekonani, że przyszłość operacji zależy od Grupy Arcyksięcia. Te przekonania okazały się złudne. Naczelna Komenda Armii nie miała najświeższych raportów i była pewna, że II Korpus nadal "trzyma" Tomaszów, co mijało się z faktami, a dodatkowo Grupa Arcyksięcia była już za bardzo przemęczona i przeciążona[31]. Sytuację wojsk c.k. komplikowała wielka mobilizacja na styku rosyjskich 3. i 5. Armii i niespodziewany powrót do walk pobitych wcześniej korpusów[32].
Nawet gdyby przyjąć, że odwrót Grupy Arcyksięcia pod Lubyczę był częściowo zaplanowany, a reszta frontu miała zostać utrzymana lub w razie możliwości austro-węgierskie wojska miały przejść do kontrataku w kierunku Lwowa, to już wieczorem 9 września sztab 4. Armii zdawał sobie sprawę, że próba obejścia lewej flanki 4. Armii w rejonie Lubyczy może mieć strategiczne znaczenie dla całego frontu[33]. O znaczeniu linii Lubyczy (chociaż niewymienionej) świadczy treść porannego raportu nr 768, wydanego 10 września przez Naczelną Komendę Armii z Przemyśla, w którym czytamy, że 2. 3. i 4. Armie podejmują decydującą walkę w rejonie Lwowa. Lewe skrzydło 4. Armii znajdowało się pod Bełżcem, a 1. Armia na północy od rejonu Tanwi. Zadaniem 1. Armii miało być tylko opóźnianie natarcia wroga, bez jakiejś rozstrzygającej bitwy, a następnie kontynuowanie odwrotu za San. Biorąc pod uwagę odwrót 1. Armii oraz otrzymaną, lecz jeszcze nie potwierdzoną, informację o ruchu rosyjskich V i XVII Korpusów w stronę Narola, postanowiono nadal kontynuować korzystną walkę w rejonie 2., 3. i częściowo 4. Armii. Następne decyzje austro-węgierski sztab postanowił wydać dopiero po otrzymania kolejnych meldunków[34].
Dowództwo austro-węgierskie nie przejęło się też radiogramem, z którego wynikało, że rosyjski XXI Korpus otrzymał zadanie następować na tyły 4. Armii poprzez atak w kierunku Lubyczy. Zdawano sobie też sprawę z trudności, jakie miała Grupa Arcyksięcia. Pomimo tej wiedzy dowództwo austro-węgierskie nie podjęto żadnej decyzji, aby wzmocnić flankę w rejonie Lubyczy. Uważano, że jeżeli 1. Armia przetrwa, a Grupa Arcyksięcia utrzyma linię Lubyczy, to należy skupić się na walce o Lwów[35]. Warto raz jeszcze zaznaczyć, że główne dowództwo austro-węgierskie aż do wieczora 10 września nie miało wiadomości z rejonu Tomaszowa oraz danych dotyczących rosyjskich V i XVII Korpusów. Dopiero wieczorem 10 września z przechwyconego radiogramu Naczelna Komenda Armii dowiedziała się o ruchu obydwu korpusów. Zdano sobie także sprawę ze słabości Grupy Arcyksięcia w rejonie Lubyczy, która dysponowała tylko 10 tys. żołnierzy, wymęczonych 17-dniowymi marszami i walkami[36].
Przygotowanie Grupy Arcyksięcia na atak wojsk rosyjskich trwało do późnych godzin nocnych z 9 na 10 września. Wieczorem, 9 września arcyksiążę Józef Ferdynand przekazał dowódcom apel do żołnierzy, w którym podkreślał, że Grupa Arcyksięcia otrzymała trudne zadanie obrony tylnej flanki 4. Armii przed atakującymi od północy trzema korpusami wroga. 8. Dywizja Piechoty i II Korpus otrzymały rozkaz bezwzględnego trzymania się Sołokiji i zakaz cofania się na zachód. Podkreślał, że silne i sprawdzone wojsko zrobi wszystko, aby przetrwać do czasu, kiedy pozostałe wojska, znajdujące się od Rawy aż po Dniestr, odniosą zwycięstwo. Po tym apelu płk Carl Hollan o godzinie 2100 skierował następujące słowa do własnego pułku (1. pułk strzelców tyrolskich): „Ogromna siła zmusza nas do powstrzymania tej inwazji na nasz kraj. Pokonywaliśmy już tego wroga wiele razy, lecz tym razem musimy bronić naszej ojczyzny. Strzelcy cesarscy, musimy wytrwać i walczyć do ostatniego człowieka”. Jak podaje w swojej książce Ernst Wißhaupt, wpływ tych słów na żołnierzy był ogromny i za jednym zamachem zniknęło u nich przygnębienie. Żołnierze bardziej się ożywili, szerzej otworzyli oczy, wyprostowali się. Groźna sytuacja hartowała ich serca i jak przysięgę przekazywano sobie hasło od mężczyzny do mężczyzny: „lepiej zginąć, niż się cofnąć”. To hasło zostało w sercach żołnierzy i, jak podkreśla autor, taka była wola strzelców cesarskich[37].
Mapa 3. Linia Lubyczy 9-10 września 1914 r.
Źródło: V. Schemfil, op. cit., s. 42, szkic 4.
W chwili obrony linii Lubyczy ogólne położenie austro-węgierskich wojsk po trzech dniach walk pod Rawą Ruską nie było złe, ponieważ rosyjskie trzy korpusy 3. Armii okazały się niedostateczne do przełamania frontu w tym rejonie. Pomimo rosyjskiej przewagi, wojskom c.k. nadal udawało się kontrolować ważny węzeł kolejowy w Rawie, a na lewej flance w rejonie Walddorfu wojska austro-węgierskie zajęły bardzo dogodną pozycję, która pozwalała kontrolować cały obszar pomiędzy X a XII Korpusami. Groziło to też rozerwaniem frontu, a w dalszej konsekwencji obejściem na tyły austro-węgierskich 3. i 8. Armii. Po analizie raportów z frontu sztab rosyjskiej 3. Armii doszedł do wniosku, że niemożliwy jest skuteczny atak bez pomocy rezerw, gdyż wojska c.k. umocniły się zbyt dobrze. Gen. Ruzskij stwierdził, że taką sytuację można przełamać tylko po zdobyciu Rawy Ruskiej, co mogłoby się dokonać dzięki XXI Korpusowi oraz przede wszystkim 2 korpusom z lewej flanki 5. Armii. W porównaniu do wojsk c.k. w tym rejonie ogólne położenie i sytuacja rosyjskiej 3. Armii nie przedstawiała się zbyt optymistycznie, a w dodatku przeniesienie 11 dywizji do rezerwy początkowo nie zapowiadało sukcesu. Wydając rozkazy na dzień 10 września, dowódca 3. Armii, gen. Ruzskij, rozkazał korpusom XXI, XI i IX przeprowadzenie ataku w celu zdobycia Rawy. XXI Korpus miał obrać kierunek pomiędzy Hrebennem a Rzyczkami, a X - utrzymać własną pozycję i nie dopuścić do kontrataku wojsk c.k. Dodatkowo dowódca X Korpusu objął dowodzenie utworzoną grupą Kaukaskich Dywizji, w skład której weszły: 3., 10., i 11. Dywizje[38]. Sytuacja, jaka się wytworzyła, wymagała ze strony Rosjan natychmiastowego działania w rejonie Narol - Rawa Ruska i uderzenia dużych mas wojska w celu przerwania frontu na styku austro-węgierskich 1. i 4. Armii. Odnośnie takiego położenia sił, rosyjski sztab frontowy nie wydaje rozkazu dla V i XVII Korpusów, chcąc dostosować korpusy do korzystnego położenia, które po zajęciu Tomaszowa, zbliżyły się do rosyjskiego XXI Korpusu z 3. Armii. Sukces wymagał skoordynowanego działania i oddania całości wojska pod jedno dowództwo, a także zmiany dotychczasowej taktyki prowadzonej walki. Wymienione korpusy otrzymały zadanie wbicia się w skrajne flanki austro-węgierskiej 4. Armii i objęcie kierunku ataku nie na Rawę Ruską, a na Lubaczów. Manewr ten miał na celu oskrzydlenie armii wroga i przecięcie mu linii odwrotu za San. Jak się okazało, głównodowodzący rosyjskiej 5. Armii przy wytyczaniu zadań na 10 września nie był zorientowany w sytuacji i położeniu rosyjskiego XXI Korpusu 3. Armii. Z tego powodu wydany rozkaz mówił, aby V i XVII Korpusy wzięły udział w bitwie pod Rawą i dnia 10 września zaatakowały skrzydła i tyły austro-węgierskiej 4. Armii. Zgodnie z planem powinny działać w koordynacji z XXI Korpusem, a jeżeli nie będzie to możliwe, to samodzielnie. Natomiast zbiorczy konny korpus Dragomirowa otrzymał zadanie ataku z rejonu Suśca na Narol, w rejon stacjonowania oddziałów pod dowództwem arcyksięcia Józefa Ferdynanda. Nie miał on jednak atakować ich bezpośrednio, lecz jedynie, jak to określono, „gnać kawalerię wroga, prześladować, odcinać i otaczać”. Strategia Rosjan, zakładająca obejście skrzydła 4. Armii Auffenberga, zaplanowana była na dwa dni, a główną przeszkodą w działaniach był fakt, że linie ataku i przemarszu V i XVII Korpusów przecinały się ze sobą. Obawiano się mieszania wojska, co mogłoby doprowadzić do chaosu[39].
Linia obrony w rejonie samej Lubyczy rano 10 września przypadła w głównej mierze 8. Dywizji i wchodzącym w jej skład trzem regimentom tyrolskim: 1., 3. i 4. pułkom strzelców tyrolskich. 2 pułk strzelców tyrolskich wchodził w skład „siostrzanej” 3. Dywizji i zajmował w tym czasie pozycje na linii Hrebenne-Rzyczki. 8. Dywizja zajęła pozycje na linii Majdan - Mosty Małe (Miasteczko) aż pod Hrebenne, gdzie w obwodach stacjonowała grupa kawalerii pod dowództwem Juliusa Freiherra Nagy, składająca się z 10. i 11. Dywizji Kawalerii. Straty osobowe w 8. Dywizji nie pozwalały na prawidłowe zabezpieczenie przeznaczonego do obrony odcinka. Na lewym skrzydle na linii Kołajce-Łukawica stanął II Korpus, a pod Narolem 2. i 9. Dywizje Kawalerii[40]. Sama budowa umocnień trwała do późnych godzin nocnych, a zmęczenie żołnierzy oraz „twarda” ziemia znacznie utrudniały to zadanie. Nawet wymęczona straż na posterunkach słabo wykonywała swoje zadania. Na szczęście dla wojsk c.k. noc minęła spokojnie[41].
Wraz z pierwszymi promieniami słońca, 10 września wojska austro-węgierskie „przywitała” rosyjska artyleria. Początkowo, pomimo ostrzału, panował spokój, jednak z nastaniem dnia atak coraz bardziej się nasilał, a odpowiedź austro-węgierskiej artylerii była słaba i niecelna. Taka sytuacja źle wpływała na morale znajdujących się w okopach żołnierzy, którzy, jak to określono, woleliby walczyć, niż oczekiwać z myślą, gdzie spadnie pocisk. Pierwszy rosyjski atak w godzinach porannych nastąpił od strony Święcia w miejsce, gdzie stacjonowała 121. brygada 8. Dywizji. Nieco później większy atak nastąpił na lewym skrzydle i został odparty przez 96. brygadę 8. Dywizji[42].
Rosjanie coraz śmielej próbują zaczepek w kierunku Grupy Arcyksięcia. Pod Narolem do akcji wkracza rosyjski konny korpus Dragomirowa, a na inne pozycje V i XXI Korpusy. Korpus XVII pozostał w obwodzie na linii Łaszczówka - Majdan Górny, twierdząc, jakoby został zablokowany V Korpusem, będącym na linii jego przemarszu. Bardziej realny obraz tej sytuacji to brak woli walki i zwycięstwa dowódcy XVII Korpusu Jakoblewa, który już niejednokrotnie wcześniej dawał takie powody[43].
Przed godziną 700 rano okazało się, że Rosjanie następują na lewą flankę 8. Dywizji od strony Bełżca, w rejon przysiółka Majdan, gdzie stacjonował 1. batalion 3. pułku strzelców tyrolskich. Kierunek uderzenia zmusza dowódcę batalionu kpt. Schönna do skorygowania linii obrony i cofnięcia batalionu w kierunku przysiółka Kołajce, do styku prawej flanki II Korpusu[44].Tymczasem rosyjski V Korpus wbija się swymi dywizjami w austro-węgierską obronę, 7. Dywizja wypiera 2. Dywizję Kawalerii z Narola, a 10. Dywizja zajmuje Paary. Rosyjski XXI Korpus przejmuje kierunek ataku na Lubyczę, ale już w czasie marszu zmieniono główne jego kierunki. Początkowo lewe skrzydło korpusu miało uderzać obierając kierunek na Werchratę, jednak w wyniku powstałych w czasie marszu sytuacji, to prawe skrzydło obiera kierunek ataku na Werchratę, a jego 33. Dywizja na Hrebenne. Ta wynikła już w czasie marszu sytuacja zmienia kierunki uderzenia wszystkich dywizji XXI Korpusu. Rosyjska 44. Dywizja uderza w rejon Lubyczy, a 69. Dywizja w rejon przysiółka Kołajce, znajdujący się na styku austro-węgierskich 8. i 13. Dywizji[45].
Znajdujące się na styku z 13. Dywizją pozycje 3. pułku strzelców tyrolskich są stale umacniane, jednak z godziny na godzinę ich sytuacja jest coraz trudniejsza. O godzinie 1030 od strony Dębów na pomoc przybył por. Freiherr von Kirchbach na czele części 4. pułku strzelców tyrolskich. Mniej więcej w tym samym czasie Rosjanie z impetem uderzają w rejon przysiółka Sołtysy, odcinając trzy osłabione kompanie z 3. pułku strzelców tyrolskich pod dowództwem ppłk. Fishera. I tylko śmiała szarża przez stłoczonego wroga i pomoc braterskiego 4. pułku strzelców tyrolskich umożliwia Tyrolczykom wydostanie się z tragicznego położenia[46]. O godzinie 1045 bataliony kpt. Schönna, ponownie cofając się pod naporem wroga w stronę II Korpusu, doprowadzają do załamania się lewego skrzydła 8. Dywizji[47]. O godzinie 1115 do sztabu austro-węgierskiej 4. Armii dociera meldunek, że 8. Dywizja otrzymuje ostry atak z kierunków Uhnów-Machnów i drugi od Żurawiec, 13. Dywizja nie miała większej styczności z wrogiem, 2. Dywizja Kawalerii została wypchnięta z Narola, a z północy nadciągają rosyjskie trzy silne pułki kawalerii[48].
W południe Rosjanie uderzają od Lubyczy w kierunku Dębów, w sam środek 8. Dywizji. Atakowani odpowiedzieli silnym ogniem 2. batalionu 3. pułku strzelców tyrolskich, co zmusiło Rosjan do zatrzymania ataku. W tej walce z rezerw 4. pułku strzelców tyrolskich natychmiast odesłana zostaje 1. kompania, która wspiera najcięższe miejsca walk 3. pułku strzelców tyrolskich[49].
W godzinach popołudniowych lewe skrzydło 8. Armii, w rejonie przysiółka Majdan jest ponownie miejscem bardzo silnego ataku i pomimo wsparcia częściami 13. Dywizji Piechoty Landwehry oraz 9. i 10. Dywizji Kawalerii, bataliony kpt. Schönna nie wytrzymują naporu i wycofują się ze swoich pozycji. Taki przebieg wydarzeń zagrażał całej 8. Dywizji, w związku z czym podjęto decyzję o porzuceniu stanowisk i cofnięciu całej 8. Dywizji w kierunku południowym. Rozkaz odwrotu całkowicie zaskoczył stojący na prawym skrzydle 1. pułk strzelców tyrolskich, który nie był w tym czasie poważniej atakowany. Austro-Węgrzy niechętnie opuszczali swoje stanowiska, co natychmiast wykorzystała rosyjska artyleria, kierując ogień w miejsce ich odwrotu[50].
Po zajęciu Narola przez rosyjski V Korpus ok. godziny1500 Korpus Dragomirowa (7. i 5. Dywizje Kawalerii) rusza w kierunku Cieszanów-Lubaczów, z zamiarem wejścia na tyły wojsk austro-węgierskich. Jednak przemieszczanie się korpusu przebiegało bardzo powoli, gdyż na tej trasie znajdowało się pięć austro-węgierskich dywizji. Dragomirow dopiero wieczorem 11 września osiąga rejon na północ od Cieszanowa[51]. Zajęcie Narola przez rosyjski V Korpus wymusza na austro-węgierskim II Korpusie najpierw zagięcie skrzydła, a w czasie wycofywania 8. Dywizji także zarządzenie odwrotu, pomimo że nie był on zbyt atakowany[52].
Odwrót wojsk austro-węgierskich w rejonie Lubyczy przynosi bardzo duże straty. Tylko pomoc jednostek znajdujących się pod Dębami, które „nakrywają” piechotę wroga ogniem z karabinów maszynowych, pozwala je niwelować. Pod silnym ogniem rosyjskiej artylerii przychodzi wycofywać się przez otwarte łąki 2. kompanii por. Gustava Wurmböcka. Gdy wreszcie żołnierze docierają do wąwozu, Wurmböck zarządza chwilowy postój, aby poczekać na spóźnionych. Gdy już dotarli spóźnieni, Wurmböck rzucił w stronę wroga ostrzeżenie, a nawet, jak to określił autor opracowania, sam dowódca w nerwach miał też ochotę rzucić się na goniącego ich nieprzyjaciela. Jednak stan kompanii zdecydowanie nie pozwalał na tak odważny ruch i po chwilowym niebezpiecznym postoju kontynuowano wycofywanie się. Całkowicie wyczerpane oddziały 8. Dywizji o godzinie 600 wieczorem dotarły do lasów na południe od Dębów. Tymczasem rosyjska artyleria zajęła już stanowiska opuszczone przez wojska c.k. Niektóre austro-węgierskie oddziały w celu przeorganizowania się weszły głębiej do lasu. Płk Hollan, kpt. Esten i inni oficerowie regimentu robili wszystko, aby choć słowami podnieść żołnierzy na duchu. Także płk Vonbank z 3. pułku strzelców tyrolskich, w przemówieniu do oficerów, mówił o konieczności wytrwania.
Jeszcze wieczorem nad brzegiem lasu na linii Potoki-Gruszka, pomimo zmęczenia, pionierzy pułkowi wykonali umocnienia. Kierunek linii obrony, początkowo wschodni, teraz skierowano na północ. Zauważono też długą kolumnę wojsk rosyjskich, zmierzających drogą z Bełżca na Rawę Ruską. Zbyt małe możliwości artylerii austro-węgierskiej ograniczały możliwość ostrzału wroga. Po zmroku ogień zamilkł.
1., 3. i 4. pułki strzelców tyrolskich w walkach pod Lubyczą i Dębami poniosły bardzo krwawe straty. Zginęło wielu podoficerów i strzelców. Łączne straty tylko 1. pułku strzelców tyrolskich to ponad 100 osób, a 3. pułk strzelców tyrolskich zmniejszył liczebność do poniżej 1 tys. osób. W 4. pułku strzelców tyrolskich bohaterską śmierć poniósł por. Josef Groß, a ciężko ranny został por. Franz Steinbacher. Wiele kompanii utraciło swoje siły bojowe i w wielu przypadkach były one też prowadzone przez podoficerów[53].
Ciężkie straty i niekorzystny teren stacjonowania austro-węgierskiej 8. Dywizji nie dawał zbytnich nadziei na skuteczną obronę. Zmęczenie i napięcie wśród żołnierzy nie pozwoliły nawet na wystawienie odpowiednich wart na linii obrony, pomimo, że zagrożenie atakiem było bardzo duże. Dowódca 3. Dywizji, gen. Roth, w celu złagodzenia strat chciał przenieść jeszcze 10 września cztery i pół batalionu z 3. Dywizji w rejon od Hrebennego na północ w kierunku 8. Dywizji. Jednak w rejonie Rawa Ruska - Rzyczki również trwały ostre walki, co nie pozwalało na osłabienie 3. Dywizji. W związku z niekorzystnym położeniem 8. Dywizji, w nocy podjęto decyzję o powrocie części 2. pułku strzelców tyrolskich, który był odesłany do rezerwy i znajdował się w Rawie Ruskiej, gdzie w pobliżu dworca kolejowego, wspierał XVII Korpus, zabezpieczając drogę do Seńkowic. I już 11 września o godzinie 930 rano jednostka powróciła pod Hrebenne[54].
Skuteczna, ale jednak zbyt powolna ofensywa rosyjskich V, XVII i XXI Korpusów i coraz cięższa sytuacja na froncie 3. i 8. Armii, 11 września zmuszają gen. Ruzskiego do zwrócenia się bezpośrednio do dowództwa XVII Korpusu z prośbą o bezzwłoczną pomoc. Sugerowano, aby XVII Korpus podjął ofensywę na Narol i dalej w kierunku na zachód od XXI Korpusu. Uwzględniając złą łączność pomiędzy rosyjskimi 3. a 5. Armią, a także pomiędzy poszczególnymi korpusami 5. Armii, wiadomość tę posłano przez pilota. Tego samego dnia gen. Plehwe poprzez sztab rosyjskiego V Korpusu informuje Jakowlewa o energicznej i natychmiastowej pomocy V i XVII Korpusów w ataku na Rawę Ruską, które zgodnie z rozkazem gen. Ruzskiego objęły kierunek Lubaczów-Niemirów[55].
Noc z 10 na 11 września przebiegała spokojnie w rejonie stacjonowania 8. Dywizji, z wyjątkiem części 1. pułku strzelców tyrolskich, który znajdował się w lesie pod Potokami. Po niespodziewanym ataku cześć 1. pułku strzelców tyrolskich znalazła się pod ostrzałem karabinów maszynowych. Atak zupełnie zaskoczył zmęczony pułk i jego dowódca, pułkownik Hollan, podjął natychmiastową decyzję o wycofaniu zagrożonych kompanii w kierunku Werchraty, z których podczas wycofywania, dwie kompanie, najbardziej narażone na ostrzał, poniosły duże straty. Noc, leśne ciemne drogi, zmęczenie i panika utrudniały wojskom c.k. odwrót w kierunku Werchraty. Do przebycia odcinka 12 km potrzebowali ponad czterech godzin. Przy najmniejszym postoju przemęczeni żołnierze padali i zasypiali[56]. Oprócz braku wypoczynku żołnierzom bardzo doskwierały problemy ze strony układu trawiennego, ponieważ często jedynym ich pożywieniem były surowe mięso i kapusta[57].
Położenie Grupy Arcyksięcia 11 września prezentowało się tragicznie, ponieważ z północy nacierały trzy korpusy wroga. Poza tym Armia gen. Dankla, pod naciskiem rosyjskiej 4. i 9. Armii, wycofała się znad Tanwi na południe za San. Wycofanie się II Korpusu i 8. Dywizji 10 września pozostawiło otwartą drogę przez Narol (Miasto) na Cieszanów. Przez rosyjską kawalerię Dragomirowa, który po utorowaniu drogi ruszył jeszcze 10 września na Cieszanów, do odwrotu na południe zmuszona została także 9. Dywizja Kawalerii. W ślad za Dragomirowem na Cieszanów ruszyła też cześć rosyjskiego V Korpusu, próbując w ten sposób obejść zachodnie skrzydło Grupy Arcyksięcia. Silne rosyjskie kolumny wojska, które wkroczyły na słabo bronione przez austro-węgierski II Korpus tereny, i w dodatku wycofująca się Armia gen. Dankla, stwarzały wielkie zagrożenie dla sytuacji wojsk austro-węgierskich. Rosjanie dążyli do okrążenia walczących o Lwów 4. i 3. Armii, wbijając się w Grupę Arcyksięcia. Skupieni na walce o Lwów Austro-Węgrzy sądzili, że właśnie 11 września może rozegrać się tam decydująca bitwa. Aby uniknąć okrążenia, gen. Auffenberg podejmuje decyzję o wycofaniu wojska na zachód za linię kolejową do Rawy Ruskiej. Jednak nadal rozkazuje bronić dotychczasowych pozycji i stawiać opór[58]. Również stawiająca opór 3. Dywizja oraz grupa z rejonu Rzyczek pod dowództwem por. Witmana, z powodu groźby okrążenia, zmuszone zostają do podjęcia decyzji o odwrocie na zachód od Rawy Ruskiej. 11 września o świcie lewe skrzydło XVII Korpusu i Grupa Arcyksięcia wycofują się na południe od Rawy Ruskiej do zachodniej linii Szczerzec-Horyniec-Cieszanów[59]. W czasie wycofywania 3. Dywizji przez Siedliska do 2. pułku strzelców tyrolskich dołącza grupa pięciu oficerów i ponad 100 żołnierzy uznanych wcześniej za zaginionych, którzy 7 września podczas walk pod Michałówką zostają oddzieleni od oddziału przez wroga, a po ucieczce pod Machnowem dołączyli do 1. pułku strzelców tyrolskich[60].
11 września, we wczesnych godzinach rannych, Rosjanie rozpoczynają atak na Grupę Arcyksięcia od ostrzału artylerii, chcąc pod Rawą Ruską jak najszybciej przejść na tyły frontu. Osłabiona 8. Dywizja zmuszana jest do ciągłej walki. 1. pułk strzelców tyrolskich, pozostawiwszy 2. i 3. bataliony w rejonie wsi Potoki, jest już częściowo wycofany w rejon Werchraty. Rosjanie starają się obejść z prawej strony wieś i tym samym odciąć drogę odwrotu pozostałym batalionom. 1. pułkowi strzelców tyrolskich nie pozostało nic innego, jak wycofać się pod osłoną lasu. Rosjanie ciągle szturmują i czasami ich linie znajdują się tak blisko wojsk austro-węgierskich, że artyleria odwraca broń i, aby uniknąć niebezpieczeństwa okrążenia, ostrzeliwuje ich kartaczami ogniowymi. Bez większych strat wycofują dwa pozostałe regimenty 3. i 4. pułków strzelców tyrolskich, a całość zamyka 9. kompania 1. pułku strzelców tyrolskich, której to przypadło zadanie zabezpieczenia odwrotu[61].
Kiedy kolumna wojska dociera w pobliżu Werchraty do mostu na rzece Racie, zaczyna się tam tworzyć potężny zator, co zmusza wszystkich oficerów do skupienia pełnej uwagi nad kontrolą przejścia przez rzekę. Z uwagi na blokadę na moście, rozlokowany na tyłach 1. pułk strzelców tyrolskich zajmuje wzgórze Werchrata. 3. i 4. pułki strzelców tyrolskich minęły doliną wieś Prusie i około godziny 1400 dotarły do wsi Kowale (przy Hucie Zielonej). Tutaj na wzniesieniu na południe od rzeki Raty zarządzono postój. 1. pułk strzelców tyrolskich zajął pozycje tylnej straży w Werchracie, gdzie spędził również noc. Ogólnie dla wojsk austro-węgierskich zrobiło się spokojniej, tylko na linii Prusie-Kowale czasem kozacka bateria „dawała odłamkowym”.
Rano 11 września także austro-węgierska 3. Dywizja była w odwrocie za rzekę Ratę. W tym czasie grupa z Hrebennego, 2. pułk strzelców tyrolskich wraz 59. pułkiem piechoty pod dowództwem gen. Schneidera, przygotowywały się do odwrotu. Po południu gen. Schneider zarządził odwrót do Potylicza. Za Siedliskami znajdowała się droga do mostu na rzece Racie, na której 2. pułk strzelców tyrolskich, idący samodzielnie, „męczył się” z ciągle grzęznącymi wozami. To powodowało bardzo powolny marsz i do Potylicza dotarli dopiero ok. godziny 600 wieczorem, zajmując miejsce na skraju miejscowości[62].
W tym czasie, 11 września rosyjski V Korpus bez walki przedłuża ofensywę wzdłuż szosy na Cieszanów, robiąc 16-21 km i pod wieczór zajmuje rejon Nowe Sioło (10. Dywizja) – Chotylub (7. Dywizja), co zagraża w następnych ruchach przecięciem drogi Rawa Ruska - Jarosław, a tym samym wejściem na głębokie tyły austro-węgierskiej 4. Armii. Rosyjskie XVII i XXI Korpusy także przedłużały ofensywę. XVII Korpus wieczorem zajmuje rejon Rudka-Chmiela (okolice Brusna), a część XXI Korpusu osiąga linię Werchrata (69. Dywizja) - Siedliska (44. Dywizja) - Hrebenne (33. Dywizja). Ofensywa XXI Korpusu odbywała się z niewielkimi potyczkami z obwodowymi oddziałami austro-węgierskiej 3. Dywizji, wymuszając na nich opuszczenie Hrebennego. Przy zajmowaniu ostatnich pozycji doszło do nałożenia się linii z rosyjskim XI Korpusem, który nie był zorientowany w działaniach XXI Korpusu, co skutkowało chaosem[63].
Działania 10 września na linii XI i IX Korpusów skupiły się na organizacji ataku na Rawę Ruską, który miał się rozpocząć następnego dnia, zaraz po zakończonym sukcesem zajęciu Hrebennego przez rosyjski XXI Korpus. 11 września po siedmiodniowych krwawych bojach zarysowała się realna szansa na zajęcie przez Rosjan Rawy Ruskiej, ponieważ opór obrońców miasta słabł z każdą chwilą[64]. Późnym wieczorem po godzinie 2200, gdy Rosjanie atakują 5. Dywizją, okazuje się, że większość okopów jest już opuszczona, a tylko gdzieniegdzie napotykają straż tylną, która ustępuje po małych potyczkach. 12 września o godzinie 1030 5. Dywizja zajmuje opuszczoną przez Austro-Węgrów Rawę Ruską, a o godzinie 1100 bez walki zajmuje rejon Rzyczki - Rawa Ruska. Pozostałe nieliczne austro-węgierskie kompanie poddają się do niewoli[65]. Rosjanie podając swoje straty z walk pod Rawą Ruską wyliczają, że straty XI Korpusu to 3200 osób (bez 11. Dywizji), a tylko 58. Dywizja IX Korpusu utraciła 1870 osób. Straty Austro-Węgrów są niestety przez Rosjan ocenione mniej szczegółowo. Przykładowo straty XVII Korpusu podsumowano jako „gromady zabitych, jak i tysiące rannych”[66].
Operacja wojsk austro-węgierskich na froncie wschodnim w 1914 r. zakończyła się niepowodzeniem, a utrata przez Austro-Węgry Galicji była ciosem nie tylko militarnym, ale również politycznym. Pokazała też słabość cesarstwa Habsburgów, które odtąd już stale potrzebowało wsparcia ze strony Niemiec. W wyniku działań militarnych Austro-Węgry straciły niemal 350 000 żołnierzy oraz 1/3 oficerów. Straty Rosjan okazały się dużo mniejsze i wyniosły ok. 230 000 ludzi. Rosyjskie naczelne dowództwo nie wykorzystało jednak przewagi liczebnej, a ich opieszałość uratowała armie c.k. przed całkowitym zniszczeniem. Odzyskanie przez Austro-Węgrów utraconych ziem galicyjskich nastąpiło w kampanii wiosenno-letniej w 1915 r. W dniach 12-14 czerwca 1915 r. wojska niemiecko-austriackie dokonały przełamania rosyjskiego frontu pod Magierowem i Gródkiem Jagiellońskim, a następnie w 19 czerwca zadały Rosjanom kolejną klęskę na przedpolach Lwowa, do którego oddziały austro-węgierskiej 2. Armii wkroczyły 21 czerwca. Po zajęciu przez wojska c.k. pól bitewnych rozpoczęto również tworzenie cmentarzy żołnierzy, poległych w kampaniach 1914 r. i 1915 r. Najprawdopodobniej wynikiem tej akcji było utworzenie cmentarza wojennego w Lubyczy Królewskiej, o którym dzięki artykułom w prasie lokalnej dowiedziało się wiele osób[67]i rozpoczęto działania, mające na celu odnalezienie materiałów źródłowych dotyczących powstania cmentarza oraz godne upamiętnienie znajdujących się na nim zbiorowych mogił żołnierskich.
[1]Wielka Wojna 1914-1918 na podstawie najnowszych źródeł, oprac. J. Dąbrowski, Warszawa 1937, t. 1, s. 163; K. W. Kumaniecki, Strategia Wielkiej Wojny 1914-1918, Kraków-Warszawa 1021, s. 19. W pracy J. Batora „wkradła się” nawet pomyłka w nazwie miejscowości i określenie „linia Luboczycy”. Zob. J. Bator, Wojna galicyjska. Działania armii austro-węgierskiej na froncie północnym (galicyjskim) w latach 1914-1915, Kraków 2008, s. 82. Szczególnie cenna okazała się pozycja: H. Z. Dzieślewski, Od Komarowa do Rawy Ruskiej, „Bellona” 1935, t. XLV, z. 1-2.
[2]Druga bitwa lwowska (6-11 września 1914 r.) określana jest również w literaturze historycznej jako bitwa pod Gródkiem Jagiellońskim.
[3]А. C. Белой, Первая схватка за Львов. Галицийское сражение 1914 года, Москва 2015 (wydanie I 1929); V. Schemfil, Das k. u. k. 3. Regiment der Tiroler Kaiserjäger im Weltkriege 1914-1918, Bregenz 1929; E. Wißhaupt, Die Tiroler Kaiserjäger im Weltkriege 1914-1918, Wien 1935; F. C. von Hötzendorf, 24. Juni 1914 bis 30. September 1914, Wien 1923.
[4]Lubycza to określenie historycznie ukształtowanego zespołu osadniczego, składającego się z trzech części: Lubyczy Królewskiej miasteczka, Lubyczy-Kniazie i Lubyczy Kameralnej. W chwili obecnej funkcjonuje jedynie nazwa Lubycza Królewska, która odnosi się do miasta Lubycza Królewska, w skład którego, oprócz dawnego miasteczka, weszły również niektóre tereny dwóch pozostałych części lubyckiego zespołu osadniczego. Występujące w tekście nazwy niektórych przysiółków były częściami tego zespołu osadniczego. Święcie, Majdan, Kołajce i Dęby stanowiły części Lubyczy-Kniazie, zaś przysiółki: Sołtysy i Gruszka wchodziły w skład Lubyczy Kameralnej. Zob. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, red. F. Sulimierski, B. Chlebowski, W. Walewski, t. 5, Warszawa 1884, s. 457.
[5] Naczelna Komenda Armii – Armeeoberkommando, AOK.
[6]2. Armia gen. Eduarda von Böhma-Ermolliego pierwotnie przebywała na froncie serbskim i dopiero 25 sierpnia 1914 r. została przerzucona na front galicyjski.
[7]H. Z. Dzieślewski, op. cit., s. 30-31.
[8]Pułk Strzelców Tyrolskich - TJR, Tiroler Jäger-Regimenter, potocznie Kaiserjäger.
[9]8. Dywizja nazywana była również 8. ITD lub Kaiserjäger Division.
[10]3. Dywizja piechoty nazywana była również 3. ID lub 3. (Edelweiß-) Infanterie-Division.
[11] Na początku września gen. Ruzski zostaje zastąpiony przez gen. Radko Dmitriewa. W opracowaniach często nazwisko Ruzskiego czasem nadal jest wymieniane jako dowódcy 3. Armii i z tego powodu wynika nieścisłość.
[12]N. Golovin, The Great Battle of Galicia – A study in strategy, “Slavonic Review” 1926-1927, t. 5, p. 25-47.
[13]W rosyjskiej historiografii opisywana bitwa nazywana jest bitwą pod Tomaszowem. Zob. J. Legieć, Bitwa pod Komarowem w historiografii rosyjskiej (do 1941 r.), „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, sec. F, 2013, vol. LXVIII, z. 1-2, s. 36.
[14] Bitwy nad Złotą i Gniłą Lipą ogólnie nazywane były pierwszą bitwą pod Lwowem (w opracowaniach przedwojennych występuje też określenie, że była to bitwa pod Złoczowem). Zob. Wielka Wojna 1914-1918 na podstawie najnowszych źródeł…, s. 159-161.
[15]Ibidem, s. 162-164. Druga bitwa lwowska nazywana jest w dawnej literaturze historycznej również bitwą pod Gródkiem Jagiellońskim. Zob. K. W. Kumanicki, Strategia Wielkiej Wojny 1914-1918, Kraków-Warszawa 1921, s. 17.
[16]Dywizja Kawalerii - KD (Kavallerie-Division).
[17]11. Dywizja Kawalerii to 11. Honvéd-Kavallerie-Division.
[18]Walki od Komarowa do utworzenia linii Lubyczy opracowano na podstawie: H. Z. Dzieślewski, op. cit., s. 30-14; J. Bator, op. cit., s. 82; K. W. Kumaniecki, op. cit., s. 18-19. Zob. też А. C. Белой, op. cit., s. 180.
[19] Walddorf to nieistniejąca już miejscowość na obecnym terenie poligonu jaworowskiego.
[20]А. C. Белой, op. cit., s. 145.
[21]V. Schemfil, op. cit., s. 40.
[22]А. C. Белой, op. cit., s. 145.
[23]c.k. (niem. kaiserlich und königlich) to skrót od określeń cesarsko-królewski oraz cesarski i królewski; pochodzi od tytułu władcy Austro-Węgier, który jednocześnie był cesarzem Austrii i królem Węgier.
[24]Ibidem, s. 145.
[25]P. Broucek, Ein General im Zwielicht. Die Erinnerungen Edmund Glaises von Horstenau, Band 1: K. u. k. Generalstabsoffizier und Historiker, Wien-Köln-Graz 1980, s. 299.
[26]V. Schemfil, op. cit, s. 41.
[27]А. C. Белой, op. cit., s. 179.
[28]Ibidem, s. 151.
[29]Ibidem, s. 180.
[30]F. C. von Hötzendorf, op. cit., s. 665.
[31]А. C. Белой, op. cit., s. 153.
[32]F. C. von Hötzendorf, op. cit., s. 678.
[33]Ibidem, s. 688-689.
[34]Ibidem, s. 693.
[35]А. C. Белой, op. cit., s. 152.
[36]Ibidem, s. 153. Z tekstu nie do końca wynika, do jakich dywizji odnosi się liczba 10 tys. żołnierzy.
[37]E. Wißhaupt, op. cit., s. 113.
[38]А. C. Белой, op. cit., s. 151.
[39]Ibidem, s. 152.
[40]W tekstach czasem występują rozbieżności dotyczące walk lub jednostek. W tym przypadku Белой, podaje miejsce stacjonowania 9. Dywizji Kawalerii pod Narolem, a Schemfil pod Dębami.
[41]E. Wißhaupt, op. cit., s. 114.
[42]Ibidem.
[43]А. C. Белой, op. cit., s. 153.
[44]E. Wißhaupt, op. cit., s. 114.
[45]А. C. Белой, op. cit., s. 153.
[46]E. Wißhaupt, op. cit., s. 114.
[47]V. Schemfil, op. cit., s. 43.
[48]F. C. von Hötzendorf, op. cit., s. 694.
[49]E. Wißhaupt, op. cit., s. 114.
[50]Ibidem, s. 114.
[51]А. C. Белой, op. cit., s. 153.
[52]Ibidem, s. 154.
[53]E. Wißhaupt, op. cit., s. 115.
[54]Ibidem, s. 115.
[55]А. C. Белой, op. cit., s. 181.
[56]E. Wißhaupt, op. cit., s. 116.
[57]V. Schemfil, op. cit, s. 43.
[58]E. Wißhaupt, op. cit., s. 116.
[59]Ibidem, s. 117.
[60]Ibidem, s. 115-116.
[61]Ibidem, s. 117.
[62]E. Wißhaupt, op. cit., s. 118.
[63]А. C. Белой, op. cit., s. 183.
[64]Ibidem, s. 154.
[65]Ibidem, s. 155.
[66]Ibidem.
[67] M. Mazur, Zapomniana nekropolia, „Tygodnik Zamojski”, nr 26, 1 VII 2015, s. 18.