top of page
Józefa Bakalarz z domu Dacyna, urodzona 21.05. 1925 roku. Historia którą dedykowała swej mamie, oraz mieszkańcom Siedlisk.
01b.jpg
01.jpg
01a.jpg

Józefa Bakalarz z domu Dacyna, urodzona 21.05. 1925 roku. Historia którą dedykowała swej mamie, oraz mieszkańcom Siedlisk.

 

 Jednak zanim jej historia małe wyjaśnienie. Józefa roku 1941 została wywieziona jako 16 letnia dziewczyna, do prac przymusowych w Niemczech, w rejon Bawarii Środkowej. Po wkroczeniu aliantów udała się do biur w celu organizacji powrotu do domu, jednak w odpowiedzi ze pochodzi z Rawy Ruskiej, utwierdzano ją w przekonaniu ze Rawa leży obecnie w granicach ZSRR, a powrót do niej zakończy się natychmiastowym aresztowaniem przez sowietów. Odwiedziona od ryzykownego wyjazdu umieszczona zostaje w obozie przejściowym, tam poznaje swego przyszłego męża Mariana Bakalarza, także Polaka wywiezionego na roboty przymusowe, a pochodzącego z Dąbrowy Górniczej (jego ojciec zginął w Auschwitz w 1942). Jej mąż podjął prace dla wojsk USA stacjonujących w Niemczech, a następnie w drukarni (drukarnia prawdopodobnie także podlegała pod armie USA) , już po ślubie (1949) obydwoje myśleli o powrocie do Polski. Jednak wszystkie listy wysyłane na adres Rawy pozostawały bez odpowiedzi, a dodatkowo po roku 1949 uznano Polskę za kraj komunistyczny wrogi i mocno ograniczono możliwość wyjazdu. Przez cały okres Józefa starała się nawiązać kontakt z rodziną, jednak wszelkie próby były podejmowane na terenie ZSRR a zarazem w rejonie Rawy kończyły się fiaskiem. Zmiana nastąpiła na początku lata 70-tych XX wieku. Podczas jednej z niedziel mąż Józefy udał się do polskiego kościoła, tam podczas mszy do rodaków przemawiał pracownik kontrwywiadu amerykańskiego Paweł Sapieha. Marian skojarzył nazwisko z opowieściami żony i postanowił porozmawiać Pawłem. Sapieha oczywiście pamiętał o Dacynach z Siedlisk. Marian zaprasza go do domu na następny dzień. W poniedziałek pojawia się Sapieha z bukietem kwiatów i tłumaczy niejasności. Owszem Rawa znalazła się w granicach ZSRR, ale Siedliska leżą w Polsce. Zaczyna się wyścig z czasem, nawiązanie kontaktu, wyrabianie dokumentów i według Józefy spóźniony przyjazd do Siedlisk… cała reszta zawarta jest poniższych wspomnieniach- wierszu który powstał w czasie pierwszej wizyty przy współpracy z koleżanką Katarzyną Gnap. Wiersz został odnaleziony rok temu w dokumentach Józefy, z Norymberdze. Było to 14 rocznice śmierci Józefy.

Rodzinna wioska moja.

 

Wspomnienia kochanej koleżanki, tęsknota do swoich, przeżycia z przeszłości. Utrata najukochańszej rodzonej matki. (Katarzyna Gnap).

 

Moja Ty wiosko Ciebie pamiętam.

Będąc na tułaczce dniami i nocami.

Tęsknie ja do swoich o Matko Święta.

Spocząć na cmentarzu koło drogiej mamy.

Powietrze tu zdrowe i pachnie żywicą.

Zdaje się jak w bajce wioska położona.

Woda tu źródlana w pięciu miejscach wytryskuje.

Smak jest w niej gdy pijesz, żywą wodę czujesz .

 

Wioska położona na północ jest góra wysoka.

A na jej wzniesieni szczytu las tu szumi.

Opowiada dzieje i ptakom i kwiatom.

Cóż ja szeptu wiatru, ja go nie rozumiem…

 

Ale powiedział mi wiatr wschodni smutna mi nowinę.

Zaniósł mi telegram o śmierci mej matki.

Kiedy ten telegram w Niemczech otrzymałam.

Łzami ja gorzkimi tam z mężem płakałam .

 

Choć nie chce płakać, to się samo płacze,

Ja już swej matki tutaj nie zobaczę.

O mamo najdroższa, Tobie to zawdzięczam,

bo tyś mnie uczyła gdy będąc malutka kochać ludzi, Boga,

uczucie jest rzecz święta, a ja córa Twoja jestem niezabudka.

Tobie to zawdzięczam i dziś opłakuje , bo ja radość serca i szacunek czuje .

Medalionik mały co był na tasiemce, wizerunek Syna i Świętej Panienki.

Tyś swymi rękami mi go powiesiła i w nim jest moc wielka

I była w nim siła.

Został on zgubiony lecz nie z mojej winy,

Przebacz mi matko i synu jedyny.

Do pracy mnie mama prowadziła (gdy lat ja 16 jeszcze dzieckiem byłam).

Z łzami mnie zegnałaś, o moja sieroto jedź z Bogiem i wracaj.

I o mnie pamiętaj.

I ja się tu tez modliła i po raz setny do serca tuliła.

Módl się całuj w każdej potrzebie i proś Matuchnę co mieszka w niebie.

Moc miał medalik przez matkę dany, bo gdy strzelali na czystym polu.

Niemiec mnie kopnął „Du- Rus, Raus”, a sam się wtenczas w tę budę schował.

Ja znów pod wózek z sianem się schowałam,

A Niemiec wózek z sianem popchawszy, sam wlazł pod wózek i tam się schowawszy,

A ja medali stroże (szczerze?) całowałam .

I o opiekę do Matki wołałam.

Bez przerwy całując ten medalik mały co mi Twoje ręce Matko zakładały.

I dzięki Ci moja matko kochana.

Dziś żyje zdrowa i jak nie czcić Pana i Matkę jedyną Rawską naszą Pani.

O wspieraj nas ratuj przyczyń się za nami.

A Wam rodacy w wiosce żyjący, mowie ja kocham was z serca szczerego.

Życzę dużo szczęścia i wszego dobrego.

 

I wierzcie mi drodzy ze ten szczery piasek, gdzie kiedyś babki i piece lepiłam.

Kocham go tak samo jak malutka byłam.

O moje marzenia żeby się spełniły ,

Aby moje prochy pogrzebano na cmentarzu, gdzie matulka leży i mnie się miejsce koło niej należy.

Bo moje oczy matki nie widziały , chociaż 2 tysiące kilometrów jechały.

Na grobie wianki, tylko to widziałam, wybacz mateńko tylko to zastałam .

Matuchno przebacz bo ja dziecię Twoje z mężem przyjechałam, byliśmy oboje.

Gdy w konsulacie paszport wyrobiłam, żyłam nadzieją ze ja ujrzę Ciebie.

Odeszłaś zmęczona, ale ujrzę matkę gdy Bóg połączy nas serca nasze w niebie.

Moja Matuchno tyle tu cierpiałaś.

Na ziemi za życia czyściec tutaj miałaś.

Bóg Ci wynagrodzi tam na tamtym świecie, za uszczepioną wiarę w Twoje dzieci.

Głęboko utwierdzeni i wierze tej wytrwamy, aż po wieki wieków.

Na wiek wieków

Amen…

Siedliska 6.07. (rok nieczytelny) godzina 13.30.

bottom of page